Poniedzisiaj (wiersz o truchle na kanapie) by MrTayt, literature
Literature
Poniedzisiaj (wiersz o truchle na kanapie)
Poniedzisiaj (wiersz o truchle na kanapie)
Tak się jakoś złożyło, że dziś znów wypadł poniedziałek.
Obudziłem się w nowej Polsce.
Miała nawet nalepkę "lepsza Polska",
a ja nie miałem nalepki "dobry dzień".
Tak się jakoś złożyło że dziś znów wypadło dzisiaj.
Nie mam już siły,
by znów robić to, co zazwyczaj robię dzisiaj.
Wyszedłem więc z domu i tak się jakoś złożyło, że wyszedłem przez okno.
Czarno to gdy siedzę i nie mogę nic zrobić,
bo wiem, że wisi topór nad pieńkiem mojej głowy.
I czarno gdy cały w środku krwawię gęstą smołą,
i czarno gdy pamiętam chwile spędzone z Tobą.
I czarno gdy te ściany tak czasem odrapane,
i meble krzywo stoją od książek zasapane,
i gdy zamykam oczy, to wtedy czarno widzę
i czarno gdy coś mówię, i czarno gdy się wstydzę,
i czarno gdy coś piszę, czarno kiedy się duszę.
Wciąż czarno, czarno, czarno, bo muszę, muszę, muszę,
a
O wierszach
Czytam wiersze, co mi młodość z oczu spędzają,
wiersze o wyraźnych rysach,
z twarzą jak moja, zgnębioną,
bo nigdy nie będę tak pisał.
Na jutro odłożę zmartwienia,
bo dziś już nie warto, to jasne.
Schowam oczy w powieki,
nocy głośno przyklasnę.
Nie będę się gryzł z myślami,
umysł snami ukoję.
I będę śnił o kobietach
i wierszach, co nie są moje.
Nie chciało mi się wymyślać tytułu
Absolutnie się nie zgadzam na nieostre fotografie,
i nie chcę nawet słyszeć o spierzchniętych dłoniach,
mam mdłości gdy widzę koślawą typografię,
książka bez okładki jest dla mnie stracona.
Nie mam ochoty na głośną muzykę,
ani czasu na pierwszy dzień wiosny.
Argumentów mi brakuje na brudną politykę,
internet jest dla mnie po prostu żałosny.
I nie mówi się „w każdym bądź razie”
i nie używaj już słowa &bd
Rzekłbym
Rzekłbym, że kły mym życiem całym,
że chłystki mamy się nie słuchały,
rzeki że mamy, że chyłkiem iskrzy
myśliwy, że myśl się z mózgiem mizdrzy,
że mistrz me życie beżem upstrzył,
że wszędzie twarze, co jeden głupszy,
karzeł że karze każdego wokół,
chyży że hej sporządził protokół,
bo, Boże!, nie jarze, żyć tak nie wolno,
jak każe chęć życia, że ma być porządność.
Zezem zajrzywszy, rzekłbym tu je
pokój mojej duszy
nie widziałem twojej twarzy za oknem
bo światło już do mnie nie dociera
jedynie czarne litery i czarna kawa utrzymują mnie przy życiu
od jakiegoś czasu
świeże powietrze działa na mnie niepokojąco
bo chyba wrosłem już w ten pokój
przesiąknięty zapachem kobiet i nasienia
papierosów i wódki
grzechu i porażki
a kiedy muszę się podnieść
to zwiastuje tylko kolejny upadek
na twarz która nie patrzy już w okno
dzisiaj
dzisiaj nie dam rady
dzisiaj się nie nadaję
do rozmowy o wszystkim
na co nie mam wpływu
nie mam dzisiaj pomysłów
może jutro coś wpadnie
może się uda porozmawiać
o wszystkim
słońcu też dziś się nie chce
i pogoda się skarży
przechodniom w za grubych kurtkach
jak na tę porę roku
jutro może się udać
zawsze przecież jest jutro
może się uda spotkać
i zapomnieć o wszystkim
Cyrograf
Nie sypiam, nie potrafię,
bez ciebie nie chcę nawet,
jedyne co znam na pamięć
to twoje fotografie.
Ten śnieżnobiały papier,
który wkładam między palce,
już ma czerwoną plamę -
jest krwawym cyrografem.
Wszystko co tak kochałem
odesłałem na zawsze,
pozostała nadzieja
i szare ludzkie twarze,
pozostały wspomnienia
tak dziwnie zamazane
i słuszność na kształt więzienia
zamienionego w prawdę.
Zima
Nie teraz jaskółeczko.
Nie czas zwiastować wiosnę.
Zaczekaj aż odejdę,
wstrzymaj się póki dorosnę.
Za wcześnie jest na kwiaty
i nie chcę grać w zielone;
nim zmoknę ciepłym deszczem,
najpierw na popiół spłonę.
Po zimie przyjdzie jesień
a po niej znowu zima
i tak już będzie zawsze,
lecz to nie twoja wina.
Co za ulga, że nie ma już lata.
Nareszcie skończyła się miłość.
Niewielka strata
a światu sprawiedliwość.
Czym zasłużył on bowiem
na tę komedię omyłek,
gdy nie wiedziałem, co powiem,
a mimo wszystko mówiłem?
Patrzyłem w oczy przy kawie
Prawie się zakochałem, odpukać!
Prawie
sam sobie się dałem oszukać.
Poniedzisiaj (wiersz o truchle na kanapie) by MrTayt, literature
Literature
Poniedzisiaj (wiersz o truchle na kanapie)
Poniedzisiaj (wiersz o truchle na kanapie)
Tak się jakoś złożyło, że dziś znów wypadł poniedziałek.
Obudziłem się w nowej Polsce.
Miała nawet nalepkę "lepsza Polska",
a ja nie miałem nalepki "dobry dzień".
Tak się jakoś złożyło że dziś znów wypadło dzisiaj.
Nie mam już siły,
by znów robić to, co zazwyczaj robię dzisiaj.
Wyszedłem więc z domu i tak się jakoś złożyło, że wyszedłem przez okno.
Czarno to gdy siedzę i nie mogę nic zrobić,
bo wiem, że wisi topór nad pieńkiem mojej głowy.
I czarno gdy cały w środku krwawię gęstą smołą,
i czarno gdy pamiętam chwile spędzone z Tobą.
I czarno gdy te ściany tak czasem odrapane,
i meble krzywo stoją od książek zasapane,
i gdy zamykam oczy, to wtedy czarno widzę
i czarno gdy coś mówię, i czarno gdy się wstydzę,
i czarno gdy coś piszę, czarno kiedy się duszę.
Wciąż czarno, czarno, czarno, bo muszę, muszę, muszę,
a
O wierszach
Czytam wiersze, co mi młodość z oczu spędzają,
wiersze o wyraźnych rysach,
z twarzą jak moja, zgnębioną,
bo nigdy nie będę tak pisał.
Na jutro odłożę zmartwienia,
bo dziś już nie warto, to jasne.
Schowam oczy w powieki,
nocy głośno przyklasnę.
Nie będę się gryzł z myślami,
umysł snami ukoję.
I będę śnił o kobietach
i wierszach, co nie są moje.
Nie chciało mi się wymyślać tytułu
Absolutnie się nie zgadzam na nieostre fotografie,
i nie chcę nawet słyszeć o spierzchniętych dłoniach,
mam mdłości gdy widzę koślawą typografię,
książka bez okładki jest dla mnie stracona.
Nie mam ochoty na głośną muzykę,
ani czasu na pierwszy dzień wiosny.
Argumentów mi brakuje na brudną politykę,
internet jest dla mnie po prostu żałosny.
I nie mówi się „w każdym bądź razie”
i nie używaj już słowa &bd
Rzekłbym
Rzekłbym, że kły mym życiem całym,
że chłystki mamy się nie słuchały,
rzeki że mamy, że chyłkiem iskrzy
myśliwy, że myśl się z mózgiem mizdrzy,
że mistrz me życie beżem upstrzył,
że wszędzie twarze, co jeden głupszy,
karzeł że karze każdego wokół,
chyży że hej sporządził protokół,
bo, Boże!, nie jarze, żyć tak nie wolno,
jak każe chęć życia, że ma być porządność.
Zezem zajrzywszy, rzekłbym tu je
pokój mojej duszy
nie widziałem twojej twarzy za oknem
bo światło już do mnie nie dociera
jedynie czarne litery i czarna kawa utrzymują mnie przy życiu
od jakiegoś czasu
świeże powietrze działa na mnie niepokojąco
bo chyba wrosłem już w ten pokój
przesiąknięty zapachem kobiet i nasienia
papierosów i wódki
grzechu i porażki
a kiedy muszę się podnieść
to zwiastuje tylko kolejny upadek
na twarz która nie patrzy już w okno
dzisiaj
dzisiaj nie dam rady
dzisiaj się nie nadaję
do rozmowy o wszystkim
na co nie mam wpływu
nie mam dzisiaj pomysłów
może jutro coś wpadnie
może się uda porozmawiać
o wszystkim
słońcu też dziś się nie chce
i pogoda się skarży
przechodniom w za grubych kurtkach
jak na tę porę roku
jutro może się udać
zawsze przecież jest jutro
może się uda spotkać
i zapomnieć o wszystkim
Cyrograf
Nie sypiam, nie potrafię,
bez ciebie nie chcę nawet,
jedyne co znam na pamięć
to twoje fotografie.
Ten śnieżnobiały papier,
który wkładam między palce,
już ma czerwoną plamę -
jest krwawym cyrografem.
Wszystko co tak kochałem
odesłałem na zawsze,
pozostała nadzieja
i szare ludzkie twarze,
pozostały wspomnienia
tak dziwnie zamazane
i słuszność na kształt więzienia
zamienionego w prawdę.
Zima
Nie teraz jaskółeczko.
Nie czas zwiastować wiosnę.
Zaczekaj aż odejdę,
wstrzymaj się póki dorosnę.
Za wcześnie jest na kwiaty
i nie chcę grać w zielone;
nim zmoknę ciepłym deszczem,
najpierw na popiół spłonę.
Po zimie przyjdzie jesień
a po niej znowu zima
i tak już będzie zawsze,
lecz to nie twoja wina.
Co za ulga, że nie ma już lata.
Nareszcie skończyła się miłość.
Niewielka strata
a światu sprawiedliwość.
Czym zasłużył on bowiem
na tę komedię omyłek,
gdy nie wiedziałem, co powiem,
a mimo wszystko mówiłem?
Patrzyłem w oczy przy kawie
Prawie się zakochałem, odpukać!
Prawie
sam sobie się dałem oszukać.
A Tribute to Robin Williams by techgnotic, journal
A Tribute to Robin Williams
Share
|Archive
A Tribute to Robin Williams
By techgnotic (https://www.deviantart.com/techgnotic)
Robin Williams Tributeby EmilyStepp (https://www.deviantart.com/emilystepp)
Notable Films
The World According to Garp 1982
Moscow on the Hudson 1984
Good Morning, Vietnam 1987
Dead Poets Society 1989
The Fisher King 1991
Mrs. Doubtfire 1993
Good Will Hunting 1997
Editor’s Note: by techgnotic (https://www.deviantart.com/techgnotic)
Why did we delay for more than a week the publishing of this remembrance? Because to properly reflect the impact of this loss on the millions of Robin Williams fans worldwide, we wanted to be sure to capture a true sense of the torrent of love for Robin pouring in from the community in the form
Chcę tańczyć z Tobą w deszcz i zbierać gwiezdny pył,
Układać z puzzli świat i niebo stawiać z brył.
Chce z Tobą krzyczeć, wiesz? Z Tobą nazywać gwiazdy,
Czekać na Twe powroty i płakać w Twe odjazdy.
Wybaczać Ci złe kreski, rysunki w Twym zeszycie,
Wypełniać mój świat Tobą i z Tobą przeżyć życie.
Z jabłka wypluwać pestki, zbierać z Tobą orzechy,
Łamać śmiało zasady, popełniać małe grzechy.
Z Tobą otwierać furtki, odwiedzać i
Current Residence: Chełm / Lublin Favourite cartoon character: me Personal Quote: Nadzieja jest wtedy, gdy jest ciasto. Ciasto jest zawsze. (Dean Koontz)
"Wchodzę. Za korytarzem jest pomieszczenie, całe obwieszone najróżniejszymi obrazami, koralikami, plakatami, świętymi ikonami (skąd u wróżki ikony?), kokardami i innym ustrojstwem. Wisi tego tyle, że trudno domyślić się koloru ścian. Równie dobrze ściany mogłyby nie istnieć. Na środku pokoju okrągły stół, przy nim dwa krzesła. Na stole czerwona serwetka. Przy ścianach stoją szafki i półki. Na nich pełno przedmiotów: szklana kula, wazon ze zwiędłymi różami, filiżanki, s&#
Widzisz, kiedy cały świat jest przeciwko tobie, to prawdopodobnie dlatego, że się ciebie boi. Jak można ulegać słabościom będąc godnym przeciwnikiem dla całego świata? Nie można! Trzeba wypiąć pierś i żyć jak najpiękniej. I tylko wtedy wygrywasz.
Skąd się bierze magia (nie dokończone, fragment)
Maciek Froński - "Atrapa"
Świat, na który patrzę, jest światem z tektury,
Za ścianą zieleni nic się nie ukrywa,
Stalowa konstrukcja podtrzymuje góry,
Trawę można pięknie zrolować jak dywan.
Domy na ulicy to tylko fasady,
W ich oknach i bramach nie ma żadnej głębi,
Cień jest na pilota, na żeton – opady,
Po niebie latają modele gołębi.
Trafi się awaria prądu – słońce zgaśnie,
Gdy zakręcić rzeki – wnet się cofnie morze...
Świat, na który patrzę, to atrapa. Wł